Jak zawsze przeglądając ofertę
lakierów w różnych drogeriach natknęłam się na bazę PEEL OFF firmy Miss
Sporty. Ponieważ od jakiegoś czasu szukałam czegoś do zabezpieczenia
skórek, a cena była przystępna, pomyślałam - spróbuję.
Teraz
mogę powiedzieć, że lepiej pomalować dwie cienkie warstwy, niż jedną
grubą, ponieważ szybciej schnie. Po wyschnięciu robi się przezroczyste i
dopiero wtedy możemy bezpiecznie mazać po skórkach.
Na zdjęciu mam paznokcie już przygotowane do stylizacji, jest to baza posypana na mokro pudrem akrylowym białym i utwardzona.
Jako
stylizację wymyśliłam sobie już dawno poziomy, trzy kolorowy gradient.
Błędnie zwany często ombre, ale przestałam już z tym walczyć. To jest
jak "vox populi", gradient często nazywany ombre tym też się już stał...
Chylę
czoła przed mistrzyniami poziomego ombre. Nie raz czytałam rozpaczliwe
wołania "dziewczyny, jak zrobić poziome ombre help!"i w duchu troszkę
dziwiłam się, bo jedną próbę miałam już za sobą i nie wydało mi się to
jakoś szczególnie trudne. Wtedy zrobiłam pracę na konkurs, na tipsach
przy użyciu gąbeczki:
Teraz nadszedł czas na swoje pazurki i... ups, to wcale nie jest takie proste!
Wymyśliłam
sobie trzy kolory Cosmetics Zone: PST9, 169 i PST15. Miałam niby
łatwiej, bo pazurki przygotowane z białym podkładem. Zaczynam, biorę
gąbeczkę - zonk - więcej lakieru zostaje na niej niż na paznokciach, na
dodatek bąbelki. Mnóstwo drobnych bąbelków. Co teraz? Pędzel wachlarz.
Ruchy prawo-lewo. I znów nie to, lakier się ściera, może za mocno
dociskam....
W
końcu spróbowałam pacnąć po kropelce lakierów na paznokcia i wciąż
trzymając wachlarz w ręku zaczęłam delikatnie ciapać końcówką włosia.
Pędzel trzymałam pionowo do paznokcia i tak go punktowałam od prawej do
lewej i z powrotem, Sporo lakieru niestety wychodzi, ale efekt
najlepszy, jaki udało się uzyskać. Tylko na końcu, bardzo, bardzo
delikatnie wykończyłam gąbeczką. I tak dla wygładzenia i lepszych
przejść (lepsze wrogiem dobrego, wiadomo!) tu i ówdzie przeleciałam
pazurki blokiem polerskim. Oczywiście starając się nie zepsuć przejścia
:) Z prawą ręką poszło mi o dziwo szybciej, co tylko potwierdza tezę, że
trening czyni mistrza :)
Po utwardzeniu o skórki się nie bałam, bo dzięki bazie - która spełniła swoje zadanie - nie było tragedii.
Niestety, musiałam troszkę wspomóc się ostrym kopytkiem i odciąć lakier z paznokcia od lakieru na skórkach.
Na koniec, po utwardzeniu i przemyciu topu przykleiłam kokardki na przezroczysty akryl.
Moja Rada:
Kokardki są z plastiku, niestety płaskie od spodu i masakrycznie by
ostawały. Może nawet nie byłoby to najgorsze, ale wtedy też do pazurka
przylegałyby małą powierzchnią i łatwo mogłyby się oderwać. Wtedy
wzięłam swoją poręczną mini-frezareczkę, frez walcowy (taki już nieco
zużyty, szkoda dobrego) i wyrzeźbiłam zagłębienie odpowiadające
wypukłości paznokcia.
Moja Rada2:
Po przyklejeniu ozdoby akrylem, warto miejsce klejenia (nie ozdobę!)
zamalować topem (oczywiście razem z resztą pazurka). Mi akryl zaczął po
kilku dniach delikatnie (tak, że tylko włosy zaczepiały) odklejać się od
paznokcia. Przymalowałam topem i jest ok. Następnym razem zrobię to od
razu!
Chyba
nie wyszło najgorzej :) Teraz pisząc tego posta zauważyłam, że to moja
druga stylizacja z ombre poziomym i druga z kokardką :) Tamta była
robiona dobre pół roku temu i ledwo ją pamiętawszy odgrzebałam w
archiwum fotek. A jak widać, u mnie kokarki i ombre zawsze w parze :)
A oto dzieło finalne:
Fotki
tylko dwie, bo coś nie powychodziły. Tym razem zrobiłam tylko kilka w
biegu a nie kilkanaście czy kilkadziesiąt, więc nie miałam w czym
wybierać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz