Ostatnio
popularne zrobiło się zdobienie z żelowymi, wypukłymi wzorkami.
Najczęściej są to kropeczki, ale nie tylko :) Jest to metoda w której
miesza się w jednym zdobieniu hybrydę z lakierem tradycyjnym (bądź ze
specjalnymi chromami, które hybrydą nie są). Stąd taki misz-masz na
zdjęciu poniżej:
Przygotowywałam
kolory na wzornik, stąd różne hybrydy i różne lakiery. Jeśli chodzi o
lakiery tradycyjne, to bardzo ważne jest, żeby miały dobrą pigmentację,
czyli dobrze kryły już przy pierwszej warstwie. Inaczej kolor wzorku
może być inny od zamierzonego, jeżeli będzie przebijać kolor bazowy z
hybrydy (lub żelu, czemu nie). Niestety, dwie warstwy to byłoby za dużo.
Śmiało można użyć lakierów to stempli :) Przyznam się, że bardzo fajnie
sprawdziły się jak dla mnie dwa lakiery Yves Rocher - srebrny i złoty
metaliczny. Wyglądają jak dobre chromy.
Najpierw
pomalowałam i utwardziłam hybrydę. Zdjęcia będę wklejać miejscami
podwójnie lub zamiennie, z próby na wzorniku oraz własnych pazurków.
Niestety nie wszystkie fotki z jednej czy drugiej sesji się udały :(
Na
swoich paznokciach mam sławną hybrydę Cosmetics Zone kolor 079 - granat
z drobinkami. Niestety troszkę mnie rozczarowała, ponieważ drobinki są
widoczne tylko w dobrym, ostrym świetle.... a jak takiego nie ma, to
paznokcie są po prostu granatowe.
Następnie,
na top bez przemywania (a jeśli już, to na pewno nie cleanerem z
oliwką!) kładę na wybranym do ozdobienia paznokciu lakier tradycyjny.
Nie musi być dokładnie - wystarczy na takiej powierzchni, na jakiej
planujemy wzorki.
Czekamy, aż lakier DOBRZE wyschnie. Niestety, inaczej kładąc żel możemy popsuć efekt.
W
międzyczasie szykujemy bezbarwny żel oraz narzędzia, którymi będziemy
ozdabiać. Głównie przyda się cienki pędzelek i sonda. Ja mam pędzelek
Perfect Beauty najcieńszy i kocham go miłością najszczerszą :)
Poniżej widać, że przeniosłam nieco żelu na kawałek plexi, by nie sięgać za każdą kropką do słoiczka.
Jak
widzicie mam dwa różne żele bezbarwne. Jeden z dosyć niskiej półki
(chociaż nie jedna osoba go sobie chwali, czyli Cosmetics Zone) oraz żel
topowy, NailArtists (ja mam 3 in 1). Nie jestem specjalistką od żeli i
nie miałam jak do tej pory styczności z wieloma, ale w ozdabianiu między
jednym a drugim jest kolosalna różnica. Cosmetics Zone jest gęsty, a
mimo to się rozlewa przy cienkich wzorkach. Natomiast ozdabianie żelem
NailArtists właściwie robi się samo. Niemal bez wysiłku czy dodatkowych
umiejętności wychodzą fajne kropki. Jego jedyna wada to cena. Niestety
nie ma malutkich pojemności na próbę, które do wzorków by spokojnie
wystarczyły.
Jak
już wyschnie lakier, puszczamy wodze fantazji i malujemy bezbarwnym
żelem. Oj, nie jest to takie proste malować detale bezbarwnym żelem :)
Oczywiście wszystko zależy od skomplikowania wzoru.
Ja
spróbowałam zwykłe kropki, esy-floresy i różyczki. Po utwardzeniu żelu
pazury wycieramy zwykłym zmywaczem bezacetonowym. Ja lubię Yves Rocher
za jego zapach. Może nie jest super delikatny, kwiatowy czy jakiś łatwy
do nazwania, ale mi się podoba i już :)
Efekt końcowy? Oto i on:
Jak ktoś dotrwał aż dotąd, to podzielę się moimi spostrzeżeniami na koniec:
- Zdobienie nie jest super trwałe, już przy zmywaniu lakieru standardowego można zmyć wzorek (mi się tak zdarzyło). Zmywamy delikatnie, ponieważ warstwa lakieru standardowego między hybrydą a żelem nie wpływa za dobrze na trwałość. Stąd też potrzeba, by przed położeniem wzorku lakier dobrze wysechł i pomalowanie tylko jednej warstwy, żeby nie osłabiać dodatkowo zdobienia.
- Żeby przedłużyć trwałość stylizacji, można całość pokryć cienko topem (jeśli tak planujemy, to nie ma potrzeby wcześniej kłaść topu). Na pewno zwiększy to trwałość stylizacji, ale nie wpłynie za dobrze na stronę wizualną - wzorek nie będzie tak ładnie odstawał, a o to między innymi w tym zdobieniu chodzi. Wybór własny - trwałość czy estetyka.
- Fajny efekt dają też same bezbarwne wzorki, bez podkolorowania ich lakierem tradycyjnym - mnie wtedy najbardziej urzekają zwykłe kropeczki, jak krople rosy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz