Jakiś czas temu kupiłam kilka kolorowych paint gel firmy Canni. Już dawno miałam na nie ochotę, cena nie przyprawia o ból głowy, ale zawsze odkładałam do "następnego razu". Pewnie tak by było do dzisiaj, gdyby nie rozpoczęło się moje szaleństwo na AliExpress :)
Jak większość rzeczy do pazurów, tak i te żele mają tam baaardzo przyjemną cenę - około 3 zł za sztukę. Wysyłka darmowa, tylko trochę trzeba poczekać - i to właściwie jedyny minus.
Chciałam je wypróbować i na całych paznokciach, jako kolor, i zobaczyć, jak będą się zachowywały przy zdobieniach. Takie dwa w jednym - krycie na całość i punktowo. A na dodatek - takie moje kolorowe pożegnanie lata i przywitanie jesieni na paznokciach.
Tuż przed tym, jak zapanowała moda na mozaiki i zdobienia z kropeczek, wymyśliłam, że właśnie kropeczkami ozdobię pazurki. Dla sprawdzenia krycia - na czarnym i białym kolorze.
O ile do malowania całych paznokci, pędzelek maczałam w słoiczku, to do wzorków (robionych oczywiście sondą) wzięłam po troszku żelu na paletkę. "Paletka" to może za dużo powiedziane - zazwyczaj używam jakiegoś kawałka przezroczystego plastiku, który biorę skąd tylko się da: a to potnę jakieś opakowanie, a to warstwa ochronna po przyklejeniu szybki na telefon ;) Ważne, by było dość sztywne i nie żal było wyrzucić :)
Czy jestem z nich zadowolona?
Jeśli chodzi o cały paznokieć, to średnio. Trudno się nimi maluje, bo absolutnie się nie poziomują, a przy nałożeniu cieniutkich warstw słabo kryją - potrzeba 3-4 dla dobrego pokrycia. Chociaż w sumie nie taka ich rola, by się fajnie nakładały na całość, bo już z samej nazwy są to paint gel - czyli żele do zdobień :) Mi na żelowych paznokciach trzymały się dobrze i nie wiem, czy się odmaczają. O acetonie i removerach zapomniałam już dawno :)
Jeśli chodzi o zdobienia, to przy kropeczkach dały radę. Co prawda lepiej wypadły na białym podkładzie, niż na czarnym, ale ogólnie jestem zadowolona. Mają przyjemną, średnią konsystencję, troszkę się rozlewają, ale można nad tym zapanować. Myślę, że dobrze będą się mieszały, dając więcej możliwości różnych kolorów. Wyszło tak:
Miały to być kropeczkowe, kolorowe łezki, ale tak właściwie to wyszedł misz-masz. Stąd też tytuł posta - jak zobaczył je pierwszy raz synek, to skwitował "ooooo mama masz posypkę na paznokciach" :) No cóż, dzień wcześniej jadł lody z kolorową posypką :)
Fotek tym razem mało, ale za to jedna moja ulubiona - może nie widać za bardzo stylizacji, za to efekt fajny, mam nadzieję, że Wam też się spodoba:
Zdjęcie zrobione w Centrum Nauki Kopernik :) Jak zwykle, gdy widzę fajne tło, to nie mogę się powstrzymać i robię zdjęcia pazurom. Nawet, jak ludzie obok pukają się - mniej lub bardziej dyskretnie - w czoło :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz