Piękny czerwony kolor lakieru Mistero Milano Iluminacja Miłości
natchnął mnie na zdobienie z różami. Pazury pomalowane (2 warstwy
pięknie kryją), więc zrobiłam kropę z boku i pędzelkiem do zdobień
płatek po płatku zaczęłam malować różyczki.
Nie
przemyłam lakieru, ponieważ pomysł miałam taki, żeby paznokieć pokryć
czarnym pyłkiem, a same płatki różyczek przetrzeć na tyle mocno, żeby z
czarnego tła wyłaniały się czerwone kwiaty.
Kwiaty namalowane, więc pokryłam czarnym pyłkiem brokatowym pazury i zaczęłam wcierać...
...zaczęłam
i po chwili zorientowałam się, że nic z tego.... nie tworzy się żadna
tafla! Szybki rachunek sumienia - przecież "syrenkę" mam już opanowaną,
więc co jest? Nie przykleja się, bo nie ma warstwy dyspersyjnej...
Odpowiedź
przyszła szybko... ponieważ różyczki malowałam hybrydą (bez jej
zagęszczania pudrem akrylowym) z obawy przed rozlaniem przymrażałam
przez kilka sekund każdy namalowany płatek. Ponieważ tych płatków
troszkę było (dwie różyczki na serdecznym, jedna na wskazującym),
warstwę dyspersyjną po prostu przepaliłam... wysuszyła się do tego
stopnia, że utraciła prawie całą swoją lepkość. A przecież bez lepkości
tafli "syrenkowej" się nie zrobi...
I
co teraz? Pazury prawie gotowe, zdobienie też, godzina już późna na
zegarze... postanowiłam zostawić, jak jest. Tylko dwa "różane" pazurki
wykończyłam topem matowym. Pozostałe pazury na błysk.
Wyszło
"zdobienie, którego nie ma" jak je nazwałam. A tak naprawdę to po
prostu wyszły sweterkowe różyczki :) Za to jak trudno było zrobić temu
zdobieniu zdjęcie, na którym je będzie widać! Jak zwykle niezastąpione
okazało się dzienne, rozproszone światło. Czy się udało, zobaczcie
poniżej :)
Tak więc pamiętajcie - jak chcecie mieć taflę syrenkową - nie wolno przepalić warstwy dyspersyjnej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz